J. H. Cichosz. Codzień

Zaklinanie czasu

Jan Henryk Cichosz urodził się 1 lipca 1949 roku w Wielobyczy. Poeta, publicysta, recenzent, kronikarz, pomysłodawca i organizator wielu inicjatyw literackich m.in. twórca grupy Słowo (1977-1985), konkursu Chlebowy antałek, Zadumek poetyckich, współorganizator Konkursu Poetyckiego im. Anny Kamieńskiej – człowiek o niepospolitych cechach charakteru i szerokiej duszy poetyckiej.

Redagował kolumnę literacką w Tygodniku Zamojskim i Przeglądzie Kresowym, był redaktorem naczelnym i wydawcą kwartalnika kulturalnego Hereditas (1994-1995) i stałym współpracownikiem regionalnych czasopism m.in. Kroniki Zamojskiej. Jest laureatem wielu ogólnopolskich i regionalnych konkursów poetyckich, był aktywnym członkiem grupy literackiej „Zamoście”, od 1992 roku należy do ZLP.

Krasnystaw nie jest dla niego zwyczajnym miejscem zamieszkania, to ukochana Ziemia Krasnostawska, której pagóry sięgają 300 metrów, a głębokie jary i wąwozy są urokliwej natury, lasy bogate w zwierzynę i dary leśnego runa, zaś rzeki i stawy pełne pluskających ryb. I te przepiękne przestrzenie – niczym zatrzymanie czasu…. (…) gdzie obok domu położonego na stok doliny rzeki Wieprz, wykopuje gliniane skorupy, ogląda wschody i zachody słońca, spadanie jabłek i gwiazd, lot ptaków i motyli…. – czytamy na okładce zbioru wierszy Czas fotografii (2000). W wywiadzie udzielonym Zbigniewowi Dmitrocy w Tygodniku Współczesnym (nr 5) w 1991 roku na pytanie: Jak się czuje poeta na prowincji? Odpowiada: (…) w twórczości prowincja pomaga. Jest czymś w rodzaju ambony literackiej, z której więcej widać. Tego dobrego i złego. Łatwiej tu zrozumieć i ciszę, i drzewa, i tęsknotę.

Opublikował następujące tomiki poetyckie: Pielgrzymka (1983), Przez otwarte ogrody (1988), Wieczór autorski (1990), Malowanie czasu (1993), Krajobrazy pamięci (1995), Przestrzenie (1997), Czas fotografii (2000), Śmierć motyla (2002), Zegar słoneczny (2005).

Najnowszy, dziesiąty zbiorek, wydany – tak jak większość tomików poety – przez Wydawnictwo Norbertinum w Lublinie, w 2007 roku nosi tytuł Codzień – pisane łącznie.

Zwykłe rozumienie „co dzień”, czyli każdego dnia, wskazuje na cykliczność rzeczy i zjawisk. Potraktowane jako rzeczownik „codzień”- oprócz skojarzeń z codziennością, ze zwyczajnym powszednim życiem, rzeczami, zajęciami nieustannie powtarzanymi – nabiera znaczenia ważniejszego, dominującego. Jest jakby narzuconym nam w życiu wycinkiem czasu, ograniczającym nas do istnienia w teraźniejszości, w określonych ramach i normach, determinujących nasze codzienne czynności. Jednocześnie tym ograniczeniom nie poddają się: wyobraźnia, myśli, odczucia, wspomnienia. One stojąc niejako w opozycji do fizycznego czasu pozwalają bardzo głęboko wniknąć w rzeczywistość, poznać ją, zaakceptować, ujrzeć w niej duchowe wartości i …odszukać świętość ludzkiego życia.

Dla J. H. Cichosza właśnie życie jest najważniejsze, jego kruchość, piękno i przemijalność próbuje zatrzymać w słowach, jak na fotografii:

Koniec dnia. Za otwartym oknem

Kwitnąca lipa pachnie wierszami Kochanowskiego

I miodem z pasieki sąsiada, który przed momentem

Śpiewał im do snu kołysankę

(…)

(Wiersz wydumany)

W wielu utworach, właściwie we wszystkich motywem przewodnim jest przemijanie. Czas działający destrukcyjnie na człowieka,

(…) A tymczasem w lustrze

zmarszczki i siwiejące włosy.

I za oknem ptak,

Siwy od fruwania.

(Ominąć czas)

J. H. Cichosz wzbogaca o metafizyczny wymiar np. w wierszach Motyl na macewie, Co dzień

Świat jest jednością, ma tylko jeden czas – wydaje się mówić poeta. Obecność, teraźniejszość są zakorzenione w czasie minionym, a przeszłość i przyszłość tworzą wspólny obraz. Linie tych czasów załamując się przecinają w wielu punktach, tworząc bezczasowość, idealne miejsce na poezję i głęboką wielopłaszczyznową refleksję o ludzkiej egzystencji:

(…)Boże jeszcze tylu rzeczy

które tu są od zawsze i na zawsze…

(Kresy)

lub:

(…) ktoś następny

z białego jak śmierć prześcieradła

wyciągnie nitkę przeznaczenia

(xxx przytul się)

i jeszcze jeden cytat:

I przyszedłem odnaleźć to wszystko

Czego już nie ma, co już nie powróci.

Naiwny jak dziecko i ufny jak dziecko

Szukałem pośród kramów straconego czasu.

(…)

(Jarmark)

W misternie i precyzyjnie skomponowanych wierszach Cichosza jest próba połączenia początku i końca życia człowieka, jako wędrówki do źródeł czasu; jest także zgodna na bycie tu i teraz. Los człowieka jest koniecznością, ale także próbą pogodzenia swego mikrokosmosu z naturą, z makrokosmosem wszechświata. Człowiek świadomy siebie akceptuje wszystkie swoje ułomności, wątpliwości, rozterki, przyjmuje z pokorą paradoksy rzeczywistości.

A jaka jest ta rzeczywistość? Poeta zawiera w niej wszystko, co dotyczy życia, skrawki historii, przepięknie malowane krajobrazy, pamięć o ludziach.

Kim jest człowiek uwikłany w czasoprzestrzeń, pełen sprzeczności, wobec czasu, wobec nieuniknionego? Człowiek J. H. Cichosza jest pełen wewnętrznego ciepła, szczypty humoru, autoironii:

(…)

W tym wieku wypada tylko, i na przekór

wszechwładnym modom, milczeć i wciąż

przeglądać się wszystkiemu co dookoła

(…)

(Już nic)

Owo przyglądanie się u Cichosza to wnikliwa obserwacja i głęboka, wielopoziomowa kontemplacja rzeczywistości i wręcz symbioza z naturą. Nie żyjemy w idealnym świecie, ale potrzeba wielkiej wrażliwości i wielkiego serca, aby z tych obserwacji powstały takie wiersze. Chyba nie czytałam dotąd piękniejszego wiersza o wzruszeniu, jak Spacer z ojcem. Warto zwrócić uwagę także na wiersz Ojczyzna i kilka składających się zaledwie z kilku słów, łącznie z Autoportretem. Czytając te wiersze miałam wrażenie, że Cichosz i natura stanowią świadomą, wzajemnie odczuwalną jedność, a ten twór, można powiedzieć – „androgyn”, jest czystą poezją.

Zgadzam się z ks. Wacławem Oszajcą, który napisał: (…) dla Cichosza wszystko, czyli cała rzeczywistość, jest dobrocią, owszem – zranioną, cierpiącą, może nawet odrażającą, ale dobrocią. Co oznacza, że na dnie, u podstaw wszechrzeczy i wszech czasów, również i naszych źródeł, naszego jednostkowego życia, jest dobroć. (…)

To dobroć, niepospolita wrażliwość, ale i odpowiedzialność za słowo, powoduje że poeta próbuje je mierzyć:

(…)

Zanim zmierzysz słowo, to najpierw go przytul

jak się tuli dziecko przed podróżą wielką.

Albo opowiedz o tym co boli najbardziej w ciszy

progu czasu i przestrzeni

(…)

(Mierzenie słowa)

Czas i przestrzeń pojawiające się tak często w wierszach, J. H. Cichosz wypełnia doskonale odmierzonym słowem, w nim szeleszczą słońcem skrzydła motyla, kwitną jabłonie, fruwają posiwiałe ptaki, a sam Poeta o północy szuka słońca, puka do otwartych drzwi i pakuje do plecaka dzieciństwo, kawałek ogrodu i … wielką kromkę serca. A nas wszystkich swoją poezją uczy na nowo poznawania świata.

2 komentarze

  1. Recenzja wierszy poety autorstwa pani U. Gierszon wskazuje na pokrewieństwo dusz. Na pierwszy rzut oka widać, że poeta i recenzentka „nadają na tych samych falach”. Wnikliwość, głębia, zrozumienie emocji i czytanie między wierszami cechuje charakterystykę wierszy. Podziwiam. A wiersze uwielbiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *