Kim był Janusz Korczak?

Janusz KorczakJanusz Korczak (właściwie Henryk Goldszmit) urodził się 22 lipca 1878 lub 1879 roku w Warszawie. Zmarł prawdopodobnie między 6 a 8 sierpnia 1942 roku, zamordowany w Treblince – obozie hitlerowskim, data i miejsce nie są jednak pewne.

 

Znamienne jest to, że nie znamy dokładnej daty jego urodzin i śmierci. Nie ma aktu zgonu, nie ma grobu. Sam Korczak pomylił się o 100 lat w dacie swoich urodzin wypełniając, dła władz niemieckich w 1940 roku, Kwestionariusz dla pierwszego zgłoszenia zawodów leczniczych (J. Korczak w getcie. Nowe źródło. Oficyna Wydaw. Latarnia, Warszawa, 1992) – wpisał: 22 VII 1978 (1979?).

 

Jestem człowiekiem samotnej drogi, indywidualnych decyzji i czynów. Dlatego uraża mnie – przyznaję – niezbędna, nieunikniona, konieczna propaganda, organizacja. Taką, niezwykle trafną, autocharakterystykę przedstawił Janusz Korczak w liscie do Prezydium Akademii Żydowskiego Funduszu Narodowego (Nasz Przegląd 1925, nr 140, s. 6).

 

Kim był Janusz Korczak? Znamy tylko niektóre fakty z jego życia. Niewiele wiemy o rodzinie Goldszmitów, bardzo mało o jego dzieciństwie, młodości i studiach medycznych. Nie ma informacji o kontaktach z czasopismami, o udziale w wojnach i rewolucjach, o podróżach. Również niewiele można wyczytać o życiu osobistym, a wiedza o jego spuściźnie nadal jest ograniczona, dopiero w 1992 roku rozpoczęto wydawanie Dzieł wszystkich.

 

J. Korczaka znamy jedynie poprzez wątki autobiograficzne w jego twórczości.

 

Wszystko, co o nim wiemy pochodzi z jego spuścizny lub wspomnień ludzi, którzy go znali, ale możemy tylko spekulować o tym, co jest faktem, a co fikcją. Wydaje się, że stosunkowo dobrze można poznać jego działalność, twórczość, idee, myśli – a jednak trudno w pełni, wyczerpująco przedstawić tę niezwykłą postać. Zawsze pozostaje niedosyt, wrażenie, że jest coś jeszcze, nieuchwytnego; coś, co trudno wyartykułować; jest wiele więcej „czegoś”, co czuje się intuicyjnie.

 

Korczak wymyka się wszelkim schematom, nie daje się ująć w żadne kategoryczne ramy. Był fenomenem, genialnym psychologiem dziecka, badaczem człowieczeństwa, myślicielem zgłębiającym tajemnice natury, humanistą. Lekarz pediatra z wykształcenia, teoretyk i wychowawca – praktyk z wyboru; utalentowany pisarz, publicysta, społecznik, pedagog, dydaktyk, myśliciel, filozof, etyk w służbie zagrożonych wartości, autorytet moralny – żadne z tych określeń nie przedstawia pełnego obrazu jego postaci. W każdej z tych dziedzin był nowatorem, indywidualistą. Jego niekonwencjonalne metody, idee, myśli i postępowanie w życiu, świadczą o nieprzeciętności umysłu, charakteru i wrażliwości tego człowieka.

 

Chyba najwięcej informacji pozostawił o sobie, jako lekarzu i pedagogu – ojcu dzieci; człowieku, który poświecił wszystko walce o dobro i godność dziecka, o jego pozycję społeczną.

 

Studia medyczne pomogły mu w prowadzeniu obserwacji narodzin, cierpienia, choroby, śmierci, procesów pokonywania choroby. W Pamiętniku pisał: Szpital pokazał mi, jak godnie, dojrzale i rozumnie umie umierać dziecko i dalej: …chcę umieć, wiedzieć, nie lenić się, nie błądzić. Winienem być dobrym lekarzem. Kształtuję własny wzór. Nie chcę wzorować się na uznanych autorytetach. Był dobrym lekarzem, wyjątkowym, leczył nie tylko ciała, często miewał lekarstwo „na duszę” dla swoich pacjentów.

 

Humanizm Korczaka polegał nie tylko na walce o to, aby dziecko było, czym jest, o możliwości kształtowania swojego świata – marzył o prawnym określeniu pozycji dziecka w rodzinie i społeczeństwie. Upominał się o prawa dziecka do szacunku, godności ludzkiej, miłości, troski, odpowiedzialności, poznawania, doświadczania i pełnego rozwoju osobowości, do potrzeb dziecka, do indywidualności; do wszystkich wartości, które dotąd zarezerwowane były tylko dla dorosłych. Wskazywał, że dzieci często są sierotami w domu własnych rodziców. Wierzył w swoją ideę przebudowy świata i odrodzenia się ludzkości, która miała dokonać się przez dziecko. Dziecko spełni główną rolę w duchowym odrodzeniu człowieka. Jestem tego pewien – pisze w jednym z listów.

 

Postulaty Korczaka znalazły się w Konwencji o prawach dziecka z 1989 roku – dopiero tam mówi się o prawach dziecka, chociaż w większości są to obowiązki dorosłych wobec dzieci.

 

Pedagogika Korczaka jest bardziej filozofią człowieka, niż pedagogiką w powszechnym rozumieniu. Podstawa koncepcji pedagogicznej Korczaka to przeświadczenie, że dziecko jest pełnowartościowym człowiekiem, któremu świat dorosłych musi stworzyć warunki do godnego życia. Swój system wychowania opierał na samorządności rozumianej jako instytucja wychowania i metoda.

 

W dwudziestoleciu między wojnami problem organizowania instytucji opiekuńczo-wychowawczych był bardzo ważny, ze względu na dużą liczbę sierot (według danych z 1924 r. tylko w czterech województwach wschodnich liczba pełnych sierot wynosiła 285 tysięcy). W 1919 roku utworzony został w Ministerstwie Zdrowia Publicznego Departament Opieki nad Dzieckiem i Młodzieżą, powstał Centralny Komitet Pomocy Dzieciom pod przewodnictwem Heleny Paderewskiej, który otrzymywał wsparcie rządu polskiego i Amerykańskiego Funduszu Ratunkowego. W rok później powołano pogotowia opiekuńcze, a w 1923 roku uchwalenie ustawy o opiece społecznej pozwoliło na powstanie Rady Opieki Społecznej. W tym okresie w Polsce działało, z dużym zaangażowaniem, wielu znakomitych pedagogów: m.in. Wanda Szuman (zainicjowała umieszczanie sierot w rodzinach zastępczych), Kazimierz Jeżewski – założyciel Towarzystwa Gniazd Sierocych (kilkuosobowych grup sierot, które umieszczano w rodzinach rolniczych), Czesław Babicki, propagujący system rodzinkowy. Do tych pedagogów, wyróżniających się inicjatywą, należał również Korczak. Jego system przygotowywał dzieci do uczestnictwa w społeczeństwie, uczestnictwa w życiu grupy – przechodzenia od prawa pisanego do prawa obowiązującego moralnie.

 

J. Korczak był bardzo aktywny w środowisku społeczników i uczonych warszawskich. Prowadził intensywną działalność na terenie Czytelni Bezpłatnych, Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, Towarzystwa Kolonii Letnich, działał w stowarzyszeniu Pomoc dla Sierot , które opiekowało się dziećmi żydowskimi. W 1911 roku to stowarzyszenie wybudowało Dom Sierot, którego dyrektorem został J. Korczak. Współpracował także z sierocińcem Nasz Dom – dla wychowanków polskich z rodzin robotniczych, prowadzonym przez Marynę Falską ( w Pruszkowie, później na Żoliborzu). Był wykładowcą w Instytucie Pedagogiki Specjalnej, Wolnej Wszechnicy Polskiej, Państwowym Instytucie Nauczycielskim, Seminarium dla Przedszkolanek oraz w licznych instytucjach i towarzystwach żydowskich. Był biegłym do spraw dzieci przy Sądzie Okręgowym. Współpracował z wieloma czasopismami, dla dzieci W Słońcu (1916-1926, pedagogicznymi Szkoła Specjalna (1925-1939), Dos Kind (1924-1932)_ – miesięcznikiem w języku żydowskim. Założył i prowadził przez trzy lata (1926-1929) unikalne pismo dla dzieci i redagowane przez dzieci Mały Przegląd (dodatek tygodniowy do dziennika żydowskiego w języku polskim Nasz Przegląd). W 1935 roku w Polskim Radio prowadził cykl audycji Gadaninki starego doktora (felietony te później złożyły się na książkę Pedagogika żartobliwa, 1939).

 

Gromadził materiał dokumentacyjny z własnych doświadczeń pedagogicznych. Na podstawie tego olbrzymiego materiału pisał szkice, refleksje teoretyczne, eseje, a także opowiadania i powieści.

 

Główne postulaty swojej idei wprowadzał w życie. W Domu Sierot elementami Samorządu były: Sejm Dziecięcy (przyznawał nagrody za szczególne osiągnięcia), Rada Samorządowa i Sąd Koleżeński, który potwierdzał zasadę, że każde dziecko ma prawo do poważnego traktowania jego spraw. Temu sądowi poddawał się również personel sierocińca – metoda kontrowersyjna nawet w naszych czasach. Funkcjonowała skrzynka do listów – korespondencja miedzy wychowankami i personelem; skrzynka znalezionych rzeczy; gazetka wewnętrzna – tygodnik, do którego pisały dzieci i wychowawcy.

 

Debiutował, pod kryptonimem Hen, w 1896 roku, w Kolcach, humoreską pt. Węzeł gordyjski (miał wówczas 17 lat). Publikował m.in. w Kolcach, Czytelni dla Wszystkich, Głosie, Wiedzy, Chochole.

 

Jego publicystyka była wielokierunkowa, wielowątkowa, różnorodna, demaskatorska, interwencyjna, społeczno-wychowawcza.

 

Korczak walczył w ogóle z krzywdą ludzka, ze szkodliwymi stereotypami. Skromny, o niepozornej posturze, niewiele wymagał dla siebie, a dokonywał nadludzkich rzeczy. Pracował i tworzył z pasją, żarliwością i odwagą. Żywym słowem docierał do ludzkich sumień. Bezlitośnie piętnował kłamstwo, zakłamanie, bezduszność, fałsz. W Koszałkach Opałkach wyśmiewał obłudne formy działalności filantropijnej, która była według niego poniżająca tańczenie na sierotki, odsetki od wosku startego na parkietach balów dobroczynnych. Krytykował konwenanse i obyczaje krępujące ówczesne kobiety itp.

 

Żart, gryząca ironia, groteska, humor – to niektóre z metod jego walki.

 

Jego utwory to najczęściej powiastki filozoficzne, alegorie, parabole, o wymiarze uniwersalnym. Tworzył wizję świata dziecięcego, szczęśliwego, bo wyzwolonego spod przemocy i krzywdy, zwłaszcza egoizmu społeczeństwa dorosłych.

 

W książkach, które napisał dla dzieci i dorosłych, w felietonach, esejach i artykułach pozostawił czytelną swoją ideę i bogactwo myśli – dowody przenikliwego rozumu i szlachetności, która graniczyła z utopią. Jego różnorodna literatura znana jest tylko częściowo. Nadal zbierana, opracowywana i odkrywana budzi wiele pytań.

 

Kim był Korczak? Dokąd zmierzał? Co tak naprawdę wiemy o tym człowieku?

 

Dzisiaj możemy odpowiedzieć na te pytania tylko cząstkowo. W obszernych, na pozór, opracowaniach na jego temat, J. Korczak jawi się, co wydaje się niebezpieczne dla pamięci i wiarygodnej oceny jego życia, twórczości oraz działania – bardziej jako mit, niż rzeczywista postać z krwi i kości. Nietuzinkowy, tajemniczy, czy współcześnie właściwie rozpoznany, oceniany i zrozumiany? Na pewno nie, wiele inicjatyw podejmowanych pod szyldem jego imienia niewiele ma wspólnego, a często rozmija się z ideą Korczaka. Czy sprawdziły się jego obawy, o których pisał w liście do J. Arnona 7 lutego 1936 r.: …człowiek wydaje się sobie tak bez reszty niepotrzebny, a co gorsze – i wysiłek jego życia zdaje się być bezużyteczny.

 

Wszystkie jego książki i pisma pedagogiczne miały pobudzać i zachęcać do przemyśleń.

 

Był człowiekiem „swoich czasów”, a jednocześnie wymykał się poza swoje czasy. W Koszałkach Opałkach mówi, że chciał ruszyć masę drzemiącą ludzkości, rozbudzić rakietami górnych myśli. Jego wiara w lepszą przyszłość, inicjatywy, które podejmował często bywały wizjonerskie.

 

Najpełniej daje się poznać jako wnikliwy obserwator, a także wizjoner, jako autor Senatu szaleńców, sztuki wystawionej przez Stefana Jaracza w 1931 roku. Przedstawiona jest tam wizja problemów współczesnego świata, ideologia hitleryzmu i sytuacji w Polsce; cały zamęt i obłęd świata. Groteskowa, tragiczna, pełna sarkazmu, napisana z dystansem mędrca, o podtytule: Humoreska ponura. Ta wizja, niestety, kilka lat później stała się rzeczywistością.

 

Dom Sierot przed wojną – oaza szczęścia dziecięcego, ale również laboratorium badawcze; przemienił się w miejsce ponure – teren nierównej walki o życie. Dramatyczna była to walka.

 

J. Korczak był świadomy tego, co ma się wydarzyć. Dlaczego nie wyjechał z Polski?

 

Na prośby przyjazdu do Palestyny, wysuwane przez przyjaciół i uczniów, odpowiadał różnie.

 

Odmawiał (w 1928 r. w liście do przyjaciela): Zaaklimatyzowaliśmy się na ziemi sosen, śniegu i diaspory fizycznie i moralnie. Próba związania dwóch końców nitki, która zerwana przed dwoma tysiącami lat – jest trudna. Uda się ona, bo tego żąda historia, ale ile wysiłków i cierpień… Pisze, że tęskniłby za literaturą, teatrem, filmem, za Warszawą : Szerokie koryto, rzekłbym majestatyczne płynącej Wisły – takiej właśnie jak pod Warszawą.

 

Moje miasto, moja ulica, mój sklep, gdzie stale kupuję, mój krawiec, co najważniejsze – mój warsztat pracy.

 

Byle nie gorzej. Bo gdyby można powiedzieć słońcu: stań – to chyba teraz…”

 

Później waha się: „Gdybym miał środki, pragnąłbym pół roku spędzić w Palestynie, w refleksji nad tym, co było, pół roku w Polsce, by czuwać nad tym, co jest…

 

W innym liście z 1933 r.: Zbyt stary jestem, by pętać się po świecie bez celu lub tylko dla zaspokojenia zwykłej ludzkiej ciekawości. – Muszę albo wiedzieć, co mam powiedzieć Palestynie – o niej: o Polsce, albo co mam powiedzieć Polsce o Palestynie. – Pozostawić to przypadkowi czy intuicji lub przygotować się wewnętrznie i odczytać, by wiedzieć czego szukam, oto powód mego wahania.(…) Potrzebne mi, rzecz prosta, i niebo, i krajobraz, i Jordan, i piasek – i wiele, wiele ruin, i pamiątek. -Za zgodą Watykanu oddano Żydom Nazaret i grób Chrystusa. – Nie słyszałem, by to kogo zdziwiło, a mnie za wiele daje do myślenia. – Albo nie będzie po co jechać, albo warto będzie długo pozostać. Oto dlaczego waham się, zwlekam. Pracy tu w Polsce wiele – nieleniwie trzymam się z dala, choć to mój klimat i roślinność, i tradycja, i ludzie, których znam – i język, którym się swobodnie mogę porozumieć. Tam wszystko obce i trudne.

 

Był dwukrotnie w Palestynie w 1934 i 1936 roku. Zachwycał się: Bywają chwile, gdy wierzę, że porozumiałem się z zwierzęciem i rośliną, chciałbym pogadać z kamieniami, mało i cicho mówią, ale nie kłamią – i z gwiazdami.

 

Mimo zachwytu Palestyną pisze: Nie znam języka hebrajskiego, jego poetów ani pisarzy. Nie znam nawet hebrajskiej literatury. Jestem turystą, który pragnie poznać pracę i wysiłek, jak ktoś, kto patrzy przez dziurkę od klucza, a przeszkadza mu upał i wiatr.

 

Podczas drugiego pobytu odwiedzał kibuce i osady rolnicze, zgłębiał wiedzę mistyków-kabalistów oraz szukał śladów Chrystusa, spotykał się z mnichami chrześcijańskimi.

 

Wzrost nastrojów rasistowskich w Polsce i w Europie spowodował, że Korczak planował znalezienie miejsca dla zagrożonych nienawiścią dzieci i założenie sierocińca w Palestynie. Pełen najgorszych przeczuć, ale i nadziei, pisze w liście do Józefa Heilperna w 1937 roku: Tak ciężko, tak nieprawdopodobnie ciężko. Wy, młodzi, czekacie: historia szybko się toczy; zresztą tak długo być nie może. Zło jeszcze nie dotarło do dna, najbliższe pięć, może dziesięć lat – to burze i zalewy: ujrzycie świat nowego ładu. Nasze pokolenie przeżyło szmat dziejów i nieudanych prób, w naszych oczach waliły się wiary, zapadało się to zło i dobro, które trwało wiele stuleci. – My nastawieni na wczoraj, wy na jutro, my – każdy osobno, wy – razem. My – pomniki, groby, wy – kołyski i już jasne spojrzenie dzieci bardziej świadomych i czujnych. Złudzeniami żyliśmy tak długo…

 

W 1936 roku Korczak został usunięty z radia, zerwana została również współpraca z Naszym Domem. Gadaninki radiowe były bardzo popularne. Tymi felietonami bawił, fascynował, intrygował, wzruszał, zmuszał do refleksji. Odebrano mu te audycje. Sprzeciwiał się posunięciom rządowym, walce z ustawami, kasacji cerkwi na kresach, naiwności w stosunkach z Niemcami. Równocześnie wspólpracująca dotąd Maryna Falska sprzeciwiła się wprowadzaniu systemu wychowawczego w opartego na reformach i doświadczeniach Korczaka. Doktor stracił kontakt i z radiem i z polskim dzieckiem. Zgorzkniały, schorowany popadł w depresję, nie chciał się leczyć, często mawiał: I tak przyjdą i wymordują.

 

Pisał w liście do M. Zylbertala: Nie mogę dyskutować o prawdach – może Jerozolima doda mi sił – golus (wygnanie), tęsknota, życie takie bezosobiste – jak bym już patrzył z tamtego świata na szatańską komedię rzeczywistości (…)Brutalni wodzowie, pozbawieni sumienia, ustalają role i dzielą się światem. Taki stan, jak obecny, nie może dłużej trwać. To jedyna pociecha. Nie jest to obłęd świata, raczej jego okrucieństwo. Ale czy możliwa jest odmiana?

 

I dalej: Stoimy w przededniu wielkich zdarzeń. Czy krwi? Czy możliwe jest zamienić wojnę pazurów i kłów w magię słowa? Objaśniać, przekonywać? Bronię się całą siłą, by nie popaść w mistycyzm… Nie siebie pragnę ocalić tylko swoją myśl.

 

W liście z marca 1937 roku pisze, że: Niestety będąc w Polsce nie wierzę, abym mógł być przydatny na coś, a żyć wygodnie nie mogę. Wstydzę się, że mam co jeść, wiedząc, że dzieci głodują, czuję wstręt do mego uśmiechu,

 

Gdy dookoła młode udręczone twarze. Wołam o godność dziecka. I słusznie ktoś mnie zapytał: A kto dziś szanuje człowieka?

 

Może się łudzę, że z Palestyny łatwiej wołać mi będzie o sprawiedliwość, a przynajmniej o litość.

 

Postanawia wyjechać: Po depresji, która trwała kilka miesięcy, zdecydowałem się pojechać na ostatnie lata mego życia do Erec. Jeden rok w Jerozolimie dla nauki hebrajskiego, aby po roku wstąpić do kibucu… Moja podróż powinna nastąpić za miesiąc, gdyż nie mogę znosić obecnego stanu niepewności. Pisze o tym, że podejmuje tę próbę bez chęci, jakby bez własnej woli, jakby na rozkaz. Rozkaz losu?

 

I gorzko, jakby przekonując samego siebie: Tam – najgorszy nie plunie w twarz najlepszemu tylko za to, że jest Żydem.

 

Nie wyjechał: Joski i Jaśki bliscy mi są jednakowo. Tak samo tam, jak tu tyle ludzkich szlachetnych odruchów zostało wdeptanych w błoto. Dlaczego?

 

Charakterystyczna dla Korczaka postawa to imponująca pokora wobec życia, każdy jego objaw miał dla niego wartość; gorzkim doświadczeniom przeciwstawiał pobłażliwy, pełen zrozumienia uśmiech – każdy człowiek ma prawo do popełniania błędów. W jego życiu najważniejsze było poczucie obowiązku i poświęcenie się pracy.

 

Wielka była jego ciekawość i chłonność świata i nauki. Każdą nową teorię naukową czy społeczną starał się poznać, zrozumieć, ustosunkować się do niej. Każdą nową książkę przeżywał. Zapracowany, przeciążony obowiązkami dużo czytał i aktywnie uczestniczył w życiu kulturalnym.

 

Wiele emocji, kontrowersji i dyskusji budzą rozważania Korczaka na temat eugeniki, w niej widział drogę do uszlachetniania ludzkości: .bez eugeniki zatoniemy w bagnie wszyscy i już bez ratunku, i już na zawsze – wyrażał swe poglądy w Senacie szaleńców (Dzieła. T.10, s. 135). W Jak kochać dziecko (Dzieła. T.7, s. 15) pisze: Jesteśmy może w przededniu nowych praw dyktowanych przez eugenikę i politykę populacyjną i dalej: nierozważną płodność odczuwam dziś jako krzywdę i lekkomyślny występek. Na stronie 137 cytowanego tekstu najbardziej kontrowersyjne zdanie: Zadaniem eugeniki będzie – dobór cech dodatnich, ograniczenie przyrostu osobników społecznie ujemnych.

 

Lęk przed chorą dziedzicznością prześladował go całe życie ze względu na chorobę psychiczną ojca, wiele uwagi i badań poświęcał również dzieciom specjalnej troski. Natomiast nieświadome macierzyństwo było i jest problemem każdego społeczeństwa, wbrew pozorom nie dotyczy tylko najuboższych warstw. Poznając poglądy Korczaka, jego idee i projekt systemu wychowawczego oraz wizje przyszłości, trudno posądzić go o rasizm. Pisał z ironią w Pamiętniku (Poznań, 1984, s.37): Wojna dzisiejsza to naiwna, ale nieszczera pukanina. A ważne – to wielka wędrówka narodów. Program Rosji – mieszać i krzyżować. Niemców – skupiać podobnych sobie barwą skóry i włosów, kształtem nosa, wymiarami czaszki bądź miednicy.

 

Wydaje się, że eugenika w ujęciu Korczaka to stałe ulepszanie człowieka, ale poprzez zmianę szkodliwych stereotypów, praw rządzących społeczeństwami, mentalności dorosłych i głównie – poprzez lepsze wychowywanie dzieci i młodzieży.

 

Niewiele wiemy o jego podróżach zagranicznych. W 1899 roku odwiedził Szwajcarię, był na Trzecim Kongresie Syjonistycznym w Bazylei. W cytowanym na początku Liście do Prezydium Akademii ŻFN Korczak pisze: Dziękuję za zaproszenie. Na akademii nie będę. Od przypadkowej obecności na drugim Kongresie Syjonistycznym w Bazylei zagadnienie Palestyny przechodziło we mnie wiele etapów. Dzieje się coś bardzo dużego, bardzo śmiałego, bardzo trudnego. Zrozumieć można, ale uczuciowo ogarnąć niesłychanie trudno… (Drugi Kongres Syjonistyczny odbył się w 1898 roku, więc wydaje się, że Korczak pomylił się i był na trzecim, który odbywał się 15-18 sierpnia 1899 r.)

 

Szwajcarię prawdopodobnie odwiedził jeszcze raz. Był w Berlinie (1907-1908, opisany przez Bernarda Graubera); w klinikach Paryża spędził pół roku (1909) – właśnie tam zrodziła się jego idea stworzenia wielkiej syntezy dziecka. W 1911 roku miesiąc spędził w Londynie w ośrodku szkolno – wychowawczym i opiekuńczym.

 

J. Korczak należał do Keren Hajesod (Funduszu Odbudowy Palestyny), na XIX Kongresie Agencji Żydowskiej został wybrany zastępcą członka Rady (z listu S. Wilczyńskiej do Fejgi Liwszyc).

 

Według Leona Chajna Korczak był członkiem loży „Gwiazda Morza”, powstałej po założeniu polskiej federacji rytu „Le droit Humain” (Prawo człowieka) – relacja oparta na dokumentach Wł. B. Z 1972 roku. (L. Chain. Polskie wolnomularstwo s. 440 lub L. Chajn. Wolnomularstwo II Rzeczpospolitej, s. 453,554).

 

J. Korczak był pod wpływem haskali – jak jego dziadek, ojciec i wuj Jakub – nurtu oświeceniowego Żydów polskich, który propagował wspólne życie i działanie Polaków i Żydów. Zwolennicy haskali – Maskilim, poprzez modernizację własnej kultury zapoczątkowali ruch asymilacyjny w Europie.

 

W 1937 roku Korczak otrzymał Złoty Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury za wybitną twórczość literacką.

 

Po wybuchu wojny, w 1939 roku przywdział mundur majora wojsk polskich i zgłosił się do wojska. Nie przyjęto go ze względu na wiek i stan zdrowia. Natomiast zaproponowano mu powrót do radia. Apelował przez radio, wzywał do oporu, do pomocy, uspokajał i wygłaszał piękne, szaleńcze prelekcje. Starał się pomóc dzieciom w opanowaniu strachu. Opatrywał rannych, walczył o byt swoich sierot. Wydał Odezwę do Obywateli Chrześcijan i Odezwę do Żydów , nakłaniające do składania datków dla dzieci, w których głównym argumentem jest moralne prawo z Genewskiej Deklaracji Praw Dziecka: Dziecko powinno przed innymi otrzymać pomoc w czasie klęski.

 

Przez całe swoje życie pracował intensywnie, wojna i życie w okupowanej Warszawie wymagały jeszcze większego wysiłku, próbował temu sprostać. W mundurze, którego nie zdjął po wkroczeniu Niemców, zbierał datki i produkty żywnościowe dla sierocińca. Z pogardą i nonszalancją odnosił się do niebezpieczeństwa, lekceważył obowiązujące zarządzenia. Podczas łapanki na ulicy Chłodnej, w kawiarni, siedział spokojnie zajęty przedmuchiwaniem fifki do papierosów, całkowicie ignorując miotających się po lokalu Niemców. Wielokrotnie ocaliły go obojętność i brak strachu.

 

Jeszcze w 1925 roku, w artykule Złodziejaszek w Szkole Specjalnej napisał: Jako wychowawcę obchodzą mnie prawa natury – Boga, nie urzędnika – człowieka. W getcie na pytanie Niemca – dlaczego nie nosi opaski z żółtą gwiazdą? -odpowiedział: Są prawa ludzkie i boskie. Ludzkie są przemijające, boskie wieczne. Słucham się w życiu tylko praw boskich, wiecznych. Prawo noszenia opasek przez Żydów uważam za ludzkie, przemijające i dlatego nie będę ich słuchał. Nie przestrzegał godziny policyjnej. Kiedy budowano getto, Korczak przesłał przyjaciołom bukiet fioletowego bzu z karteczką : Trzeba pamiętać o różach, kiedy płoną lasy.

 

Śmiechem, żartem i lekceważeniem niebezpieczeństwa utrzymywał pogodny nastrój w Domu Sierot dopóki się dało. W 1941 roku Korczak zrealizował marzenia Króla Maciusia. Dzieci otrzymały zielony sztandar – symbol nadziei i solidarności. Po jednej stronie na zielonym tle kwiaty kasztanowca, na drugiej na białym tle błękitna gwiazda Syjonu. Przy grobie doktora Eliasberga, zmarłego prezesa Towarzystwa „Pomoc dla sierot” Korczak wraz z dziećmi złożył ślubowanie, że żyć i pracować będą zgodnie z prawdą i sprawiedliwością.

 

Kiedy hitlerowcy spalili książki Korczaka, a sierociniec przeniesiono za mury getta, zbierał barwne reprodukcje i pelargonie do ozdobienia ponurego Domu. Hanna Mortkowicz-Olczakowa pisze, że planował przeprowadzkę „za mury” jako operę – buffo, groteskowy pochód przez miasto. Korowód dzieci z lampami, klatkami, ptaszkami i nocnikami, jako protest, zwrócenie uwagi na nienormalność tego nakazu, na szaleństwo, którym była wojna; jako drwina z okupanta.

 

Nie wiadomo czy tak się to odbyło, wiadomo, że podczas przeprowadzki został pobity i aresztowany przez Niemców, ponieważ sprzeciwił się zarekwirowaniu ziemniaków – był w mundurze oficera polskiego, bez opaski. Z Pawiaka J. Korczaka wykupiono po miesiącu.

 

Zdobywając dary i pieniądze dla dzieci niejednokrotnie narażał się na pobicie i upokorzenia. W ciężkich chwilach zabiegał o datki nawet u Kona i Hellera – osławionych żydowskich gestapowców, trzymających wszystko w getcie w swoich rękach. Nie miał wyboru – głód i śmierć dzieci albo skrupuły etyczne. O zdobywaniu pomocy dla dzieci tak pisze w liście do siostry: Wizyt nie składam. Chodzę żebrać o pieniądze, produkty, wiadomość, radę, wskazówkę. Jeśli to nazywasz wizytami, są one ciężką i poniżającą pracą. A trzeba błaznować, bo ludzie nie lubią ponurych twarzy.

 

W lutym 1942 roku schorowany, wyniszczony Korczak zgłosił Gminie Żydowskiej swoją kandydaturę na kierownika przytułku magistrackiego tzw. Domu Dzieci Opuszczonych przy ulicy Dzielnej 39. Dom ten prowadzony był przez wynaturzony personel, który okradał podopiecznych, śmiertelność dzieci była tam przerażająca. Ich tragicznym losem zajął się tylko Korczak. Walczył o umierające z głodu dzieci zaciekle, spędzał tam całe dnie, wieczorem wracał do Domu Sierot.

 

W tym czasie – od maja do sierpnia 1942 roku – powstawał Pamiętnik. Jest to dokument oryginalny, o dużym ładunku emocjonalnym pisany w formie dziennika, pamiętnika, wspomnienia; sam Korczak tak go określa: Samotność starości – pamiętnik – i spowiedź – i bilans – i testament. W kabalistycznym cyklu siedmioleci przedstawia swoje życie w krótkich obrazach, niedopowiedzianych fragmentach myśli, listów, idei i zdarzeń, dialogach i syntezach. Szkicuje nawet pomysły do przyszłych utworów. Tematy splatają się z codziennością, z ponurą rzeczywistością, z czasem, w którym pisany jest Pamiętnik. Tło jednak jest szersze, a właściwie stopniowo się rozszerza aż do głęboko przemyślanych problemów filozoficznych w uniwersalnym ujęciu.

 

Pisał w nim: Mam różne myśli na sen, tym razem – co zjadłbym bez przymusu, jeśli nie wstrętu nawet? (…) Wino szampańskie z biszkoptami i lody z winem czerwonym. Dowód czasu mych perypetii gardlanych, bo już lat dwadzieścia nie jadłem lodów, szampan piłem może trzy razy w życiu, biszkopty chyba w dzieciństwie podczas choroby.

 

Wiele ostatnich myśli w Pamiętniku poświęca eutanazji. Śmierć panosząca się wszędzie zdominowała ostatnie marzenia, zastanawiał się czy czasami nie jest najlepszym rozwiązaniem. Wynaturzenia wojny, umieranie w jątrzącym brudnym bezładzie, powodowały myśli o dobrowolnym odejściu, wyzwalającym z męczarni.

 

W obliczu bezradności i beznadziejności Korczak snując swoje rozważania filozoficzne, próbuje znaleźć odpowiedzi: Budzę się spocony w chwili najgroźniejszej. – Czy śmierć nie jest takim przebudzeniem w momencie, gdy zdawało się, że już nie ma wyjścia?

 

O jak ciężkie jest życie, jak łatwa śmierć (…) Ciężka to praca urodzić się i nauczyć żyć. Pozostaje łatwiejsze zadanie: umrzeć. Po śmierci może być znów ciężko, ale nie myślę o tym. (…) Chciałbym umierać świadomie i przytomnie. Nie wiem, co powiedziałbym dzieciom na pożegnanie. Pragnąłbym powiedzieć tylko i tak, że mają zupełną swobodę wyboru drogi.

 

Rozmyślania Korczaka o eutanazji, jego przekonanie, ze kiedyś będzie ona możliwa również się sprawdziły. Obecnie często dyskutuje się na ten temat, w niektórych krajach eutanazja jest dopuszczalna.

 

Mimo wszystko wykazywał spokój wobec nieuniknionego, ale również wiarę w nieśmiertelność. Jeszcze w 1937 roku w liście do przyjaciela pisał: nieśmiertelność fizyczna człowieka w jego dziecku i nieśmiertelność moralna w promieniowaniu jego myśli, w woli braterstwa nie tylko z ludźmi – z gwiazdą, z Bogiem, w szukaniu prostego magicznego słowa. Wierzył w nieśmiertelność duszy, pracy i myśli: …śmierć (…) jest tylko dalszym ciągiem życia, innym życiem. Jeśli nie wierzysz w duszę, musisz przecież uznać, że ciało twoje żyć będzie jako trawa zielona, jak obłok…Jesteś przecież wodą i prochem…

 

Oto jego gorzkie refleksje z getta pod koniec życia: Z dnia na dzień zmienia się oblicze dzielnicy:

 

Kryminał

 

Zadżumieni

 

Tokowisko

 

Dom wariatów

 

Dom gry. Monaco. Stawka – głowa.

 

Warunki urągające człowieczeństwu nie zabiły w Korczaku pedagoga. Wykładał w seminarium podziemnej organizacji „Dror”, dla sierocińca zorganizował tajne nauczanie. Zamiast tradycyjnych przedmiotów wprowadza teksty do czytania, liczenia, spotkania z ludźmi różnych zawodów, dyskusje na określone tematy, „kąciki domowe”- organizowane i utrzymywane w blokach mieszkalnych, koncerty i występy artystyczne. Wychowankowie przygotowywali przedstawienia kukiełkowe, inscenizowali różne teksty. W ten sposób nie dopuszczał do analfabetyzmu i deformacji psychicznej swoich podopiecznych.

 

18 lipca 1942 roku Dom Sierot zorganizował przedstawienie Poczty Rabindranata Tagore (sztuka była na indeksie cenzury hitlerowskiej). Umierający główny bohater Amal wie, że śmierć przyniesie mu wolność. Jest spokojny, gdy dowiaduje się, że lekarz weźmie go za rękę i poprowadzi. Była to ostatnia lekcja, ostatnie wtajemniczenie, w jakie wprowadził swoje dzieci Korczak.

 

Najprawdopodobniej 6 sierpnia 1942 roku z pierwszymi transportami z getta poszły dzieci z 30 sierocińców i internatów, około cztery tysiące dzieci z wychowawcami, w tym Dom Sierot z Twardej z kierownikiem Dąbrowskim, jego żoną i wychowawcą Szternfeldem, Dom Dziecka z Dzielnej z bohaterską siostrą Rają Abel i młodziutką lekarką Noemi Wajsman, która z oburzeniem odmówiła przejścia poza mury getta. I wielu, wielu innych z Mylnej, Śliskiej, Ceglanej, Dzikiej, z półinternatów i świetlic. Z Korczakiem i dziećmi pod zielonym sztandarem poszli również: Stefania Wilczyńska, Henryk Asterblum, Balbina i Feliks Grzybowie, Róża Sztokman z pięcioletnią córeczką Romcią i bratem Henrykiem Azrylewiczem i inni. Tysiące dzieci, setki lekarzy i wychowawców dotąd bezimiennych.

 

Ida Merżan pisze w Ostatniej drodze Korczaka (Fołks Sztyme 1986, nr 6/8), że 12 letnia wychowanka Domu Sierot Halinka Pinchenzon, która miała wygląd aryjki, i którą matka chciała wydostać z szeregu dzieci idących z Korczakiem, odmówiła twierdząc, że właśnie teraz – kiedy idą na śmierć – nie opuści dzieci ani wychowawcy. Jeżeli ta relacja jest prawdziwa, to znaczy, że dzieci wiedziały, były świadome – być może tylko te starsze – co je czeka.

 

O tym jak wyglądał i przebiegał blisko czterogodzinny marsz sierocińców dokładnie nie wiadomo – są legendy, niekiedy niezbyt wiarygodne wersje świadków.

 

Pochód dzieci przedstawił Korczak w Dzieciach ulicy (1901) i Dziecku Salonu (1904-1906). Czy była to wizja prorocza, czy może stąd się wzięła legenda jak wyglądał wymarsz dzieci wysiedlanych z getta?

 

Nachum Remba, działacz podziemnej organizacji samoobrony w getcie, który ostatni rozmawiał z Korczakiem w swoim dzienniku pisze: Ten dzień całkiem mnie dobił. Odbywała się blokada „małego getta”, zasygnalizowano nam, że prowadzą szkołę pielęgniarską, apteki, sierociniec Korczaka, internat na Śliskiej

 

i Twardej i wiele innych. (…) Na czele pochodu szedł Korczak. Nie, tego obrazu nigdy nie zapomnę. To nie był marsz do wagonów, to był zorganizowany, niemy protest przeciwko bandytyzmowi.(…) Wszystkie dzieci ustawiono w czwórki, na czele Korczak z oczami zwróconymi ku górze trzymał dwoje dzieci za rączki, prowadził pochód. Drugi oddział prowadziła Stefania Wilczyńska, trzeci – Broniatowska (jej dzieci miały niebieskie plecaki), czwarty oddział – Szternfeld z internatu na Twardej. Były to pierwsze żydowskie szeregi, które szły na śmierć z godnością, ciskając barbarzyńcom spojrzenia pełne pogardy. (…) Nawet Służba Porządkowa stanęła na baczność i salutowała. Gdy Niemcy zobaczyli Korczaka, pytali: „Kim jest ten człowiek”.(N. Remba. Fragment prowadzonego dziennika w gettcie. W: E. Ringelblum. Kronika getta warszawskiego).

 

Korczak był postacią wielowymiarową i nie mieści się w formule: pisarz, wychowawca, działacz, czy – myśliciel. Stworzył oryginalny system pedagogiczny.

 

Twórczość literacka i teorie pedagogiczne tworzą całość artystyczne, praktycznie i filozoficznie spójną i niezwykłą. Autentyzm przeżyć, wnikliwe obserwacje i wnioski, mnogość refleksji i propozycji, budziła wśród jemu współczesnych – i w naszych czasach – podziw i zainteresowanie. Nie ma w Polsce i wielu krajach świata człowieka, który by nie słyszał o Korczaku.

 

Paradoks – wiemy, a właściwie nie wiemy. Od 50 lat ukazują się publikacje o jego życiu, twórczości. Odbywają się sympozja, konferencje, kolokwia. Korczak jest patronem wielu szkół, organizacji, placówek wychowawczych. Jego imieniem nazywane są ulice, place, statki. Nadano imię Janusza Korczaka nawet nowo odkrytej gwieździe. Tłumaczona jest jego literatura (Izrael, Francja, Niemcy, Rosja, Japonia) Organizowane są wystawy, konkursy, maluje się obrazy, tworzy rzeźby, wiersze. Można mówić o ruchu korczakowskim. W związku z setną rocznicą jego urodzin UNESCO ogłosiło rok 1978 Rokiem Korczakowskim.

 

Jego osobowość fascynowała od początku. Ludwik Stanisław Liciński porównywał go do Chrystusa, pisał, że po mistrzowsku „grał na sercach”. Tak wiele mówi się i pisze o męczeńskiej śmierci Korczaka. Papież Jan Paweł II porównuje go do ojca Maksymiliana Kolbego, w homilii z okazji kanonizacji zakonnika.

 

Śmierć J. Korczaka jest konsekwencją jego ofiarnej pracy, czterdziestoletniego wysiłku w służbie swojej idei. I nie tę śmierć powinno się podziwiać, ale jego życie i działanie. Pamięć potoczna nie jest sprawiedliwa. Sam Korczak na pewno oburzyłby się na taką, wybiórczą pamięć, gloryfikującą jego osobę. Pisał w Nowej epopei:

 

Nauczyciel, który pokazał mi pomnik bohaterów poległych w Tel-Chaj, powiedział: Nazywają go pomnikiem Trumpeldora. -Przecież nie on jeden wówczas padł? – powiedział to z żalem. Ułatwiamy sobie, jeżeli pomijamy milczeniem nazwiska nieznanych, na rzecz jednostek, które walczyły dla sprawy. Ze względów pedagogicznych jest to szkodliwe. Gdyby mnie pytano – wyjaśniłbym, jak wielka jest to szkoda, niesprawiedliwość i zdrada z punktu widzenia historycznego.

 

To, niestety stało się i jego udziałem; kilkaset – a w całej Polsce dużo więcej – osób personelu z innych sierocińców, które zginęły prawdopodobnie w podobnych okolicznościach, pozostają bezimiennymi ofiarami hitleryzmu.

 

O wielkich ludziach, zastanawiając się, co powoduje, że wyprzedzają innych i o znaczeniu biografii Korczak pisze: Czemu tragicznym wysiłkiem dźwigają sztandary, nad miarę przeciążeni i samotni. Pisze się życiorysy na modłę wypracowań szkolnych, gdzie wielkiemu nieboszczykowi – istocie nadprzyrodzonej – wybija się nieszczere pokłony, wielbi, a nie naśladuje.

 

(…) Niech (…) każdy (…) odnajdzie w sobie zbiorowe tętno, solidarną odpowiedzialność, twarde poczucie łączności z wieloma dziś i jutro.

 

Życie wyjątkowych w narodzie powinno być nakazem dla wszystkich. Inaczej -po co nam życiorysy?(Ze wstępu do J. Śniadeckiego. O fizycznym wychowaniu dzieci).

 

I o obchodach „ku czci”: Urządzenie akademii szkolnej w dniu śmierci – to mało i źle. Robota, aby zbyć i spełnić obowiązek europejski. Kult grobów poprzednich pokoleń jest sprawą przyszłości. Na razie czas nie jest w naszym ręku. Wiedza o trwaniu i nie przemijaniu życia, o ciągłości w życiu ludzkości, świata.

 

Współcześnie J. Korczak, jako symbol, przywraca wiarę w człowieka i sens jego egzystencji, ale w ten sposób umniejszamy jego dokonania. Jego decyzję służby społecznej, służby dziecku, którą przyjął jak powołanie, jak kapłaństwo i oddał jej nie tylko całe życie. Śmierć była tylko konsekwencją tego życia.

 

Jego system okazał się niepowtarzalny. Nikt nie dokonał przebudowy świata według jego idealistycznych reguł.

 

Utopia? Szaleństwo? Na pewno projekt tak gruntownej przemiany świata przerażał. Wymagałby nie tylko wysiłku intelektualnego i wyobraźni, ale przede wszystkim wielkich zmian w prawach rządzących społeczeństwami, w systemie kształcenia i wychowania, w stosunkach międzyludzkich. Ludzie współcześni Korczakowi i żyjący obecnie, tak bardzo wrośli i skostnieli w swoich stereotypach, że nie przyjęli ani wtedy, ani teraz, tak burzliwej nowości, wymagającej przewartościowania i zmian na wielu płaszczyznach i poziomach, również w mentalności indywidualnej i zbiorowych przyzwyczajeniach.

 

Co zostało z reform Korczaka? Współczesne systemy oświatowo-wychowawcze stosują nakazy, rygory, nie troszczą się o prawa dziecka do indywidualności, odpowiedzialności, do tego, by było czym jest. Nadal nie są zaspokajane podstawowe potrzeby dziecka – samoobserwacji, bezpieczeństwa, emocjonalne.

 

Medycynie pozostawił nowatorskie badania nad rozwojem psychicznym niemowląt, nad psychofizycznymi potrzebami dzieci i młodzieży w okresie dojrzewania, szczególnie w sferze emocjonalnej.

 

Literaturę dziecięcą wzniósł na wyższy artystycznie poziom, wzbogacił o psychologiczne treści.

 

W pedagogice chciał przekazać prawdę o naturze dziecka, nauczyć przyszłe pokolenia rozumnej miłości do dzieci.

 

Wszystko, co robił jako lekarz, pedagog, moralista, etyk, było skierowane ku człowiekowi, uczył człowieczeństwa.

 

Obecnie globalizacja dąży do zacierania różnic i indywidualności na różnych płaszczyznach. Nie tylko dzieci, ale i dorośli już miewają problemy z własnym systemem wartości. Inność, odrębność, własny sposób bycia nie są w modzie. Bardziej, niż w poprzednim systemie widoczna jest „urawniłowka”, która przybiera formę relatywizmu. Wszechpotężny i niestety ogłupiający wpływ na młodych ludzi mają media, przede wszystkim film, telewizja, internet. Pieniądz staje się wartością nadrzędną i decyduje nie tylko o statusie społecznym, ale również o postawach etycznych i moralnych. Skorumpowane jest sądownictwo, policja, politycy, służba zdrowia, nauczyciele i wykładowcy, Dzisiejsze dziecko wie, że za pieniądze wszystko można kupić; słyszy o zwyrodnieniach, katatrofach, aferach, porusza się w świecie ułudy, wirtualnwej rzeczywistości i fałszu. I nie ma współczesnego Korczaka, który by na to odpowiednio reagował.. Z wielką lubością i niewątpliwie w jakimś celu media epatują wszelkimi nieprawidłowościami. Te wszystkie „informacje” podawane są w sposób wyjątkowo szkodliwy: beznamiętnie, bez napiętnowania, a jeśli, to z lekkim ukierunkowaniem, że to jest wprawdzie złe, ale taki jest współczesny świat.

 

Media karmią się tanią sensacją, więc „uwspółcześnia się” postać Korczaka na różne sposoby. Za życia miał – tak, jak wszystkie nieprzeciętne umysły – zwolenników i przeciwników, po śmierci opinie są również podzielone.

 

Niektóre książki, filmy i artykuły starają się – wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi – skomercjalizować osobę Starego Doktora. Czemu to ma służyć? Nie wiadomo. Przedstawia się Korczaka jako erotomama (Alain Buhler), a Stefanię Wilczyńską jako jego kochankę, robi się z niego homoseksualistę (K. Brandys. Zapamiętane). Twierdzi się, że jego pedagogika była żydowska. Z kolei ortodoksyjni Żydzi określają ją, jako antyżydowską. P. Dymski nazywa Korczaka fanatycznym szowinistą żydowskim, obłąkanym biologiczną nienawiścią do Polaków, twierdzi, że jego twórczość jest porażającym przykładem bezwstydu i moralnego obłędu (Mały słownik dzieciobójstwa. Myśl Narodowa Polska 1991 nr 1, s. 21).

 

Gloryfikowanie Korczaka, fascynacja przeobrażająca się w mit jest szkodliwa, wypacza ideę korczakowską. Podobnie szkodliwe jest „ubarwianie” jego życiorysu, o którym wiemy niewiele.

 

Jedno jest niezaprzeczalne, był nieprzeciętną osobowością. Skromny, o wrażliwości ustawionej na najwyższych strunach człowieczeństwa, dla którego każdy objaw życia był odzwierciedleniem natury, Boga, śladem wszechświata, i który – nie śmierć – życie złożył w ofierze szlachetnej idei.

 

I chociaż sam pisał, że z tej gleby wyrastają pokrzywy, jaśmin i maliny, dąb i ptak, gad i ja; wydaje się, że gleba, z której pochodził musiała być nawożona ze szczególną wrażliwością mistycznym deszczem. Wyrósł z niej człowiek – zjawisko – bez dokładnej daty urodzin, bez miejsca i daty zgonu, który poświęcił swoje życie i tytaniczną pracę marzeniom o duchowej przebudowie świata. Owa przebudowa miała dokonać się poprzez dziecko, dziecko świata – świątynię prawdy i wolności.

 

Kim był? Współczesne polskie dziecko, jedenastoletnia Ania Krogulec – w sto dwadzieścia lat od urodzin Janusza Korczaka i blisko sześćdziesiąt lat po jego śmierci – w swoim wierszu udziela pięknej, zastanawiającej i znaczącej odpowiedzi: Tak bardzo Go nie ma.

 

 

Bibliografia:

 

J. Korczak. Myśli. Wybrała i wstępem opatrzyła Hanna Kirchner. Warszawa, 1987

 

J. Korczak. Pisma wybrane, Warszawa, 1978

 

J. Korczak. Wybór pism. Warszawa, 1958

 

J. Korczak. Pamiętnik. Poznań, 1984

 

Alicja Szlązakowa. Janusz Korczak. Warszawa, 1978

 

Stefan Wołoszyn. Korczak. Warszawa, 1978

 

Maria Falkowska. Kalendarium życia, działalności i twórczości Janusza Korczaka. Warszawa, 1989 (J. Korczak. Źródła i studia. T.III, red. Nauk. A. Lewin)

 

Hanna Mortkowicz-Olczakowa. Janusz Korczak. Warszawa, 1961

 

Aleksander Lewin. Korczak znany i nieznany. Warszawa, 1999

 

Leon Chajn. Polskie wolnomularstwo 1920-1938. Warszawa, 1984

 

 

 

Jeden komentarz

  1. Ciekawa stronka. Interesuje sie naukami spoleczynymi od dluzszego czasu, ale takie tematy równiez mi sie podobaja 🙂 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *